Dziewoy

Cześć, jestem Dziewoy.

Egotystyczny wróżbita racjonalista, samolubny, autopromocyjnie zakręcony psychotyczny hodowca kotów (chwilowo bez trzody) pijący bardzo niewiele alkoholu, czerpiący korporacyjne profity diler globalista, skarbnik kozienickiego oddziału partii Zielonych – wieczorządzący związków zawodowych w Elektreopłowni, amator piłora, użytkownik foto kamery, sportowiec na emeryturze, wiecznie wracający do kraju emigrant, niespełniony student, biznesmen pracujący na kontrakcie, wyrachowany chłodnik kochanek, incydentalny grzybiarz, rowerzysta z przymusu, biegacz z wyboru, zbieracz złomu i koruchów z mleka, emocjonalny kaleka. Osoba poranna, lubiąca „prawdziwą muzykę”.

Moje wpisy

Dziennik obozowy – jakoś leci

20.07.2016 Ta rutyna… Ten rytm. Pobudka, bieg, tor przeszkód. Wolnego chwila. Wolnego, chwila… Śniadanie, wolnego chwila dłuższa, trening dwugodzinny na macie. Obiad bezpośrednio po. Chwila najdłuższa wolna w ciągu całego dnia. Od tej pół do drugiej, do piątej trzydzieści wolne. Leżakowanie. Sen jakiś. Lektura, rozmowa z Konradem, na dole grają. My na górze odpoczywamy. Internet, […]

Wstęp.

Wstęp. Kompozycyjnie to układa się najlepiej tak, że wchodzą do gry dwa wyjazdy zagraniczne. Plus próba leczenia. Odmiana. W Polsce. Pod Wrocławiem. Między dwoma pobytami w Anglii jest regres. Czy na pewno? Regres albo konieczność? Tyle? A może błąd! Kto wie… Decyzja o wyjeździe do MONARU zapadła pewnego ranka. Była nieodwołalna. Niepewna, ale mocno pożądana. […]

Sajonara, ćpuny.

Sajonara, ćpuny. Wszedłem. Jaki dostanę pasiak, miałem dowiedzieć się nazajutrz. Ten, który miałem na sobie teraz, to nic innego jak porwane na wszystkich szwach i nie tylko, za duże, poplamione pomazane rożnymi kolorami olejnych (olejnych?) farb, brudne, afunkcjonalne (jeśli portki mogą być funkcjonalne) ogrodniczki, z popsutymi, nie działającymi metalowymi zapięciami, na skręconych, poszarpanych szelkach podtrzymujących; […]

Kiss me Chloe

Kiss me Chloe     Poszło gładko, jak nigdy. I nie pociłem się. Wszystko przyszło na czas a jak odchodziło, nie było już istotne. I tak powinno być. I to było dobre. Niby. Droga miała być długa i skomplikowana. Zaczęło się tak, że wstałem gładko i o odpowiedniej porze, wsypany. Kawa herbata. Komputer. Ostatni mail […]

kocham Się

Kocham Się W angielskim Gloucester mieszkałem 3 lata. W tym czasie pracując i pijąc wiskey na przemian, oraz przylatując do Polski raz w miesiącu, żeby nie pracować za dużo – odłożyłem tyle pieniędzy, że teraz nic nie muszę. Nie ma konieczności w Warszawie brać pierwszej lepszej  pracy telemarketera, bo tylko pracodawcy z tej branży odpowiadają na moje aplikacje. […]