Mógłbym,wprawdzie nie bez trudu, ale mógłbym, znienawidzić wszystko co kocham i kochałem, a nie mam. Mógłbym obrzydzić w sobie wszystko co podziwiałem,adorowałem, wielbiłem. Mógłbym to wyprzeć i temu zaprzeczyć. Zanegować i siebiedo tego wszystkiego, kiedyś mi drogiego, zniechęcić.
Z drugiej strony,mógłbym przywyknąć do życia w największej podłości. Zaadoptować do warunków,które kiedyś uwłaczałby mi. Do atmosfery tanich fascynacji, niezdrowych ekscytacji. Do uciszanych telewizorem nerwów i zagłuszanych radiem wątpliwości.
Miesiąc dwa na to trzeba. Miesiąc upodlenia, prostackiej pijanej radości. Czas egzystencjikarmionej złudzeniami i fantasmagoriami, ułudami i marami.
Oraz miesiąc spokoju. Przewartościowania. Okres porównań i wglądu w istotę rzeczy. Zmiana przyzwyczajeń. Powrót do funkcjonalności (jakże zawsze radosny) w innych całkiem warunkach.
Mógłbym.
Ale po co?
Mógłbym
napisał dziewoy
nie odbierasz tel.odezwij się ciotka Jola
Bo!!!!
poprostu nie idź na łatwiznę. taka rada
3m sie ,bedzie ok…
trzymaj się,mozna sie nauczyć żyć w trzezwości,napewno CIĘ …
… stać
o ja trzymam kciuki i nieustannie kibicuję jednak …
… powrotowi do funkcjonalnosci trzeźwej aż do bólu….