Strona główna » Blog » Jak się kroi świnie od ryja do ogona

Jak się kroi świnie od ryja do ogona

napisał dziewoy

Jak się kroi świnie od ryja do ogona

Pojechały do miejsca na wschodzie Polski, które znane jest na świecie z togo, że hoduje się tam najlepsze w ogóle Araby. Pokazują na fejsie zdjęcia, na których karmią zwykłą krowę.

Na Majówke. Żeby wiedziały… Dla mnie pierwszy dzień maja, tak celebrowany w kraju, mimo wszystko, pomimo historycznych konotacji, jako Międzynarodowy Dzień Pracy, dla mnie ten dzień był pierwszym dniem pracy. Dla IGS. W Islandii. A drugi dzień maja, w odległym kraju Święto Flagi, dzień świąteczny całkiem nowy, bez długiej czy kontrowersyjnej tradycji, ten drugi dzień maja, był dla mnie drugim dniem pracy. Dla IGS. W Islandii. Pierwszy dzień był przełomowy. Po trzech tygodniach bezpłatnych szkoleń w końcu praca. Dzień płatny. Drugi dzień przełomowy także, bo ostatni podczas tej zmiany grupy A, w której jestem. Popracowałem dwa dni, a teraz dwa dni będę odpoczywał. To znaczy smażył kotlety.

A one oglądają słuchają jak gra Voo Voo. Bawią dzieci. Karmią krowy. W Janowie Podlaskim, gdzie jest najwięcej Arabów w kraju. Arabów, ale nie tych, których nie przyjmujemy jako niebezpiecznych. Arabów cennych, które sprzedajemy, jako najlepsze.

Wieje tu jak w kieleckim. Chociaż pisząc to narażam się niejednemu koledze z firmy. Pochodzą oni z Kielc lub podkieleckich Skarżysk. Może się nie obrażą, bo wieje naprawdę i nie ma co się obrażać, trzeba walczyć z wiatrem. Zresztą w ostatnich dwóch latach byłem w Kielcach z pięć razy i w ogóle nie wiało. Powiedzenie więc jest gówno warte. Ale jak to powiedzenie, czasem musi zostać wypowiedziane. Zręczne jest. Poręczne.

Trudno się przestawić, żyjąc w Islandii, na życie w Islandii. Tak, tu śpię, tu pracuje i uczę się nowych rzeczy, tu jem i kupuję, ale jednak, ale jednak… Nie jestem całkiem tu. Jeszcze nie. Jednak staram się! Dziś zajrzałem na stronę www o wyspie. Dziewczyny, o których myślę, w Janowie Podlaskim, gdzie koniki, a tu się okazuje, że i ja końsko mogłem świętować właśnie z powodu tego, że jestem gdzie jestem. „Każdego roku, w dniu 1. maja, obchodzony jest Dzień Konia Islandzkiego. Dlatego aby go uczcić, w dniach od 29. kwietnia do 1. maja odbywać się będzie wiele imprez poświęconym koniom, które zaplanowano na terenie całego kraju.”

W Dzień Konia Islandzkiego dziewczyny na polskiej wsi karmiły zwykłą krowę, a ja pierwszy raz uprawniony jadłem pulpety z owcy na firmowej kantynie. Dziś będę kroił mięso na kotlety. Mięso otrzymał Gemar na święta od IGS. Jest mocno przeterminowane, ale leżało w zamrażarce w stanie zlodowacenia przez cały ten okres, do teraz, do maja, do dnia konstytucji tam, do dnia konia tu, do dziś, pierwszego wolnego dnia podczas pracy mej w Keflavik. Będę kroił kotlety i od razu je smażył. Lekko tylko przyprawiając.

Tłuczka pewnie nie ma, znaczy jest, ale nie będę nikogo o tłuczek pytał, mam kilka ważniejszych pytań, których też nie zadam, bo mi niezręcznie, wiec o tłuczek pytać? Nie…

Co to za mięso? Nie wiem. Wyprodukowane przez „KJARNEFEDI”, rodzaj mięsiwa określony na etykiecie, tej etykiecie, która mówi, że jadalne było do 02.01.2017, HAMBORGARHRYGGUR, i pod spodem, już małym literami, „urbeinadur”. Nie zjem? Zjem, a przynajmniej spróbuję. Przynajmniej spróbuję podsmażyć. Może dobre?

Człowiek nie jest taki co by nie pogotował! Człowiek nie jest taki, co by nie przyrządził, w sytuacji, kiedy od trzech tygodni jest na diecie parówkowej.

Na wczorajszym teście z Dangerous Goods, który w końcu zdałem, nie było nic o tym, że mięso przeterminowane pół roku jest dobrem niebezpiecznym w powietrzu. Może na ziemi też nie krzywdzi?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *